26.8.11

zle nijako narzekam nienawidze narzekania mokrego lepkiego niebieska farba na twojej koszuli obudze cie zeby zyc dla niej czekam jeszcze az skonczy sie film zostawi na twojej twarzy cieplo zywe ekranu to prawie jak czlowiek miedzy nami uciekamy nie wychodzac z domu rozbieram sie nie wiem czy mam na tyle skory zeby wystarczylo dla nas dwojga otwieram oczy mniej spij kolo mnie w poscieli w biale kwiaty poki nie wiem ze mozna inaczej

potrzeba

zmarlych kwiaty leza pod nogami w drodze na cmentarna gore z daleka przypominasz kogo innego daleko
nam do nieba mi do ciebie


























 bez rozeznania co wazne a co nie 
dlatego wazne staje sie wszystko 

 odrobiny milosci w nas nie ma
 ostatnia milosc wpierdolilismy z mizeria
 bo nie bylo miesa











                      



   przytul sie do mnie
 zasnijmy i zapomnijmy ze
jestesmy ludzmi




czesto stalam tak i patrzylam na swoj brzuch jak rosniesz myslalam gdziej jestes pod moimi rzebrami w ktorym miejscu masz rece w moim ciele bez dna
jednak nie zniszczylo ciebie swoimi czarnymi myslami teraz spisz miedzy nami rozowiejesz twoj rozany oddech slodzi niepewnosci ciagle mi malo kim jestes ze lezysz tu kolo mnie mowisz ze skads mnie juz znasz tylko nie mozesz sobie przypomniec
jestem nieszczesliwa ale mniej nieszczesliwa niz w zeszlym tygodniu

21.8.11



ty byles mocniejsza polowa ale brakowalo ci sil nie mogles objac nawet lyzki co dopiero mnie do siebie przyciagnac, wypelnic to czego brakowalo gdzie konczyles sie ty zaczynalam ja

i nie bylo mnie tam

mowia ze smutek odczuwa sie na niebiesko















16.8.11

"Nowi ludzie wydostaja sie
z kobiet, kiedy kobiety spia
z mezczyznami..."
- Kurt Vonnegut




musze uczyc sie ciebie
zapominac siebie -  dobrej milosci wstawania odchodzenia przewijania odbijania od siebie ku tobie niczego w zamian nie chcac nie potrzebujac kolyszac tylko twoje uczucie - nie znam takiego czegos









kartki lesmiana w kieszeni






 "zapodziewasz sie nagle w swoim wlasnym pomroczu mam twe cialo posluszne ale cialo bez oczu! zapodziewasz sie nagle w niewiadomej otchlani gdziem nie bywal nie sniwal choc kochalem cie dla niej!"  
 z wanna pusta w ustach

15.8.11

15

dzien mija na czekaniu, przychodzisz
pokazac, ze masz usta
czy widzialam juz twoje usta? Zuzia
skolei probuje mnie przekonac, ze to co dzieje sie teraz, tylko mi sie sni - to lozko i ta muzyka i kiedy
przetre oczy, obudze sie...

obudze sie do twojej zielonej sukienki

14.8.11

14

tata kładzie was spać.
t: Amelka, kładź się spać, ty mała kozo!
a: Nie jestem kozą! Jestem Amelką!
t: Jesteś Amelką?
a: Nie jestem Amelką, jestem Amelka! Ty jesteś KOZEM!

13

tej wieczności zostały jeszcze cztery dni

13.8.11

ile wazy wysciółka w pudełku z pamięcią?
ile ważą papierowe ptaki?

6.8.11

zbałamucił mnie do reszty


Od miłości zamieram - chętnie zamieram...
Raduj mnie jeszcze i męcz mnie jeszcze, śnię, jej biodrami w łożu
wyśniony! Nie ja - lecz sen mój i głód Kołaczą do twoich wrót...
Ja - ściszę wrzenie mej krwi, Ty - zamkniesz okna i drzwi...
Rozbudzę ogród, snem zdjęty! Ku ogrodowi przydzwignę twe łoże,
Pieszczotą zmącę ci krew,
Wsłuchany w ogrodu śpiew!

Bo mnie na wiek, na wiek już cały
Warkocze twoje opętały!

I zapomniałem umrzeć, zapomniałem o tem,
By odlecieć w świat, który wiecznym jest odlotem!
- gdzie bardziej jest bosko, niż ludno -
I gdzie każdy za wszystkich nie cierpi - lecz marzy!

A cokolwiek się stanie - stanie się to samo
- Złych zdarzeń powtarzalność ciąży nawet drzewom!

"Wszak musi ktoś pokochać to, co już się stało (...)
I żądzę w resztkach cielska, jak w zgliszczach, poczętą,
I ten ochłap człowieka, co chce być przynętą! ... "

kęs istnienia

Dwa ciała w mroku!
Nie bój się, nie!
Wraz z tobą ginę w tym samym śnie

- A ty goisz się we mnie, niby lgnąca rana,
A ja płacz twój całuję, biodra i kolana
I ramię i zsuniętą z ramienia koszulę.

Jam chciał cię unieść ku niebu rąk mocą,
Jak nagą, z włosem rozwianym modlitwę!
Dziś - nie mam czym się pomodlić ni o co...
A zasię Bogu cóż po takich dłoniach,
Które się w znoju i w grzechu nie spocą?

Zginąłem tam, jak w wonnej, ponętnej mogile!

Burzą włosów upojnych marzenia mu owiej,
By miał w życiu tę jedną, nie wrogą mu burzę!

Lecz on nawet w marzeniu - marzenia się wstydzi,
Nie jedną, ale tysiąc nagromadził nocy!
We własny zgon
Uwierzyć mu tak trudno!
Tak mi ciężko zaznajamiać się z mogiłą,
Tak się nie chce być czymś innym, niż się było!

Chyba najrzeczywistszy jest ten - siana stóg...
Czemu płaczesz?
- Dla ludzi, oddanych istnieniom,
Ból nasz - ledwo jest dreszczem księżycowych smug.

Leśmian, fragmenty: Poezje Zebrane